piątek, 27 kwietnia 2018

Część pierwsza: Podróżniczka


Witajcie!
Pierwsza część nowego opowiadania - kolejne będą pojawiać się co tydzień, w każdy piątek. Zapraszam do lektury! Mam nadzieję, że czytanie sprawi Wam tyle frajdy, co mnie opisywanie tej historii. Oprócz Słodkiego Flirtu mam jeszcze dwa źródła inspiracji - książkę i serial. Jestem ciekawa, czy uda Wam się je rozpoznać. Zapraszam i - standardowo już  - ściskam :*


---


          Młoda kobieta zdecydowanym gestem pchnęła łokciem drewniane drzwi, prowadzące do przestronnego mieszkania. Ustąpiły od razu, więc przestąpiła próg i  rąbnęła trzymanym w rękach kartonowym pudłem o podłogę. Zagrzechotały sztućce, gdy siła uderzenia pozbawiła je na uderzenie serca stabilnego podparcia. Kobieta wyprostowała się, wyginając plecy w tył, aż chrupnęło. W ślad za nią do mieszkania wkroczył równie młodo wyglądający wysoki mężczyzna, o włosach tak czarnych, że przy nich niby czarna koszulka z napisem „Night’s Watch” wydawała się spłowiała i nijaka. Kopnął piętą drzwi, aż te zatrzasnęły się z hukiem i postawił trzymany w dłoniach karton skrupulatnie opisany wcześniej przez kobietę jako „Pierdoły z szuflady Armina” na stercie podobnych mu rozmiarem, choć inaczej podpisanych pudeł. Nie dało się nie zauważyć delikatności, z jaką obchodził się z zawartością pakunku.
- Ostatni. – oznajmił na wydechu, przez co wydał z siebie odgłos pośredni między słowem a sapnięciem. Z wyraźnym samozadowoleniem oparł się łokciem o stojący najwyżej karton i z rozbrajającym uśmiechem zatoczył dłonią po przedpokoju. – No i co ty na to?
Kobieta ciekawie rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Ile przestrzeni. – westchnęła, wreszcie mogąc się w pełni nacieszyć swoim nowym lokum – Postarałeś się.
- To jeszcze nic! – mężczyzna natychmiast się ożywił, najwyraźniej nie mogąc się doczekać, by coś pokazać swojej nowo upieczonej narzeczonej – Zamknij oczy. Nie podglądaj!
Posłusznie wykonała rozkaz. Mężczyzna ujął jej bladą dłoń w swoją i poprowadził do średniego co do wielkości pokoju, gdzie urządził wcześniej sypialnię. Pomieszczenie było dosyć przestronne, by pomieścić łóżko, szafki nocne oraz szafę, na wprost której ustawił kobietę, zanim pozwolił jej otworzyć oczy.
- Ta-dam!
Aż zatchnęła się powietrzem. Niedowierzając, spoglądała to na szafę, to na swojego błękitnookiego narzeczonego, który stał za nią, szczerząc zęby w uśmiechu. Wreszcie rzuciła się do oglądania misternie rzeźbionego mebla. Z niekłamanym zachwytem podziwiała miniaturowe sceny biblijne, wyrzeźbione na prawym skrzydle drzwi szafy – większość pochodziła jeszcze ze Starego Testamentu. Rozpoznała Dawida i Goliata, walkę świętego Jerzego ze smokiem czy Noego, wprowadzającego zwierzęta do Arki. Nie miała tylko pojęcia, co widzi na lewym skrzydle. Skojarzyła tylko Króla Artura, który zasiadał ze swoimi rycerzami przy Okrągłym Stole. Już samo to zestawienie ją zaskoczyło. Dalsze kontemplacje zostały przerwane przez jej narzeczonego, który najwyraźniej zaczął się niecierpliwić brakiem werbalnej reakcji na efektowny mebel.
- I jak ci się podoba?
- Jest obłędna! – kobieta z błyskiem w zielonych oczach odwróciła się do mężczyzny i niewiele myśląc rzuciła mu się na szyję – Dziękuję! Skąd wytrzasnąłeś to cudo? Musi mieć ze sto lat!
- Właściwie to jakieś sto siedemdziesiąt. Pochodzi z wczesnej epoki wiktoriańskiej. Według słów obecnej właścicielki kamienicy zawsze stała w tym miejscu, nikt jej nie przenosił ani nie przesuwał – jest na to za ciężka. Wiem, że lubisz takie stare rupiecie, więc dałem ją do odnowienia. Do tej pory tylko tutaj gniła. Właścicielka pozwoliła nam ją zatrzymać, pod warunkiem, że będziemy o nią dbać. – uśmiechnął się czule – Powiedziałem, że nikt tak o nią nie zadba, jak moja piękna narzeczona.
Odwzajemniła uśmiech i jeszcze raz przyjrzała się płaskorzeźbom. Promienie słońca wpadły przez wysokie okna, zalśniły w jej kasztanowych włosach, związanych w niedbały warkocz i uwydatniły drobne piegi na jej nosie i u szczytu policzków. Kobiece krągłości dziewczyny podkreślały opinające jej nogi wąskie dżinsy i przylegająca koszulka typu bokserka, na którą zarzuciła wzorzysty sweterek w stylu boho. Na szyi kołysała się zawieszka na długim łańcuszku z ozdobionym cyrkoniami miniaturowym aparatem fotograficznym, z niewielkim szafirem wprawionym w miejsce obiektywu – była to w istocie nietypowa biżuteria zaręczynowa, jednak dziewczyna pokochała ją całym sercem i nie rozstawała się z podarunkiem od narzeczonego ani na chwilę.
- Musiała kosztować majątek. Wiadomo, kto był jej właścicielem?
Chłopak wzruszył nieznacznie ramionami.
- Właścicielka wie tyle, że żył tu jakiś bardzo wpływowy mieszkaniec Londynu. Nie zachowały się jednak żadne informacje, czym się dokładnie zajmował i dlaczego był tak wpływowy. Mówiła mi nazwisko, ale wyleciało mi z głowy. Jakiś Charles czy Chester, już nie pamiętam.
- I mówisz, że zawsze stała tutaj?...
- Tak, zachowała się nawet jakaś fotografia. W tej części domu układ pokoi niewiele się zmienił przez lata.
- Rozumiem. – kobieta po raz ostatni zlustrowała wzrokiem szafę. – Jest cudowna. Dziękuję, Armin.
Mężczyzna pocałował narzeczoną w czoło.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Emmo. Co prawda świętowaliśmy wczoraj, ale ten szczególny prezent musiał poczekać. Było warto?

- Jeszcze pytasz!
Spojrzała na niego z wdzięcznością. Gdy tak stał obok niej, widziała go znowu jak wtedy, gdy w sali od biologii pochylił się nad stolikiem i ich usta spotkały się po raz pierwszy. Kto by pomyślał, że osiem lat później będą szczęśliwym narzeczeństwem, które wprowadza się do pierwszego wspólnego mieszkania w stylowej londyńskiej kamienicy? Czasami tęskniła za czasami szkoły ale wiedziała, że niczego by nie zmieniła, gdyby miała przeżyć ten etap po raz drugi. Może tylko szybciej zdecydowałaby się wyznać Arminowi, co do niego czuje.

          Wieczorem siedzieli razem w salonie, póki co urządzonym bardzo minimalistycznie. Jedynym meblem w pomieszczeniu był narożnik, a oprócz niego pod ścianą stał olbrzymi telewizor, do którego Armin podłączył konsolę i z zacięciem grał w najnowsze GTA. Za telewizorem był obecnie wygaszony zdobiony kominek, błagający wręcz o wyczyszczenie. Emma chwilowo nie towarzyszyła narzeczonemu; zdjąwszy z nóg półbuty na platformie, leżała wygodnie na narożniku i przeglądała na swoim laptopie zdjęcia, które zrobiła podczas wesela w ostatnią sobotę. Uwielbiała swoją pracę w zakładzie fotograficznym u pana Nancy, sympatycznego sześćdziesięciolatka o niebywałym wręcz zmyśle fotograficznym. Bardziej uwielbiała chyba tylko Armina.
Pieczołowicie pozbywała się duplikatów zdjęć wybierając najlepsze ujęcia, po czym dobierała filtr w programie graficznym i dokonywała drobnych korekt tam, gdzie było to konieczne. Nie lubiła bardzo ingerować w zdjęcie. W pracy towarzyszyła jej płyta Joy Division, której słuchała przez duże, nauszne słuchawki Armina. W pewnym momencie przyłapała się na analizowaniu kroju sukienki panny młodej i rozmyśleniach, jak sama by wyglądała w czymś podobnym. Zerknęła na plecy swojego narzeczonego. Ten niemalże w tym samym momencie wcisnął pauzę na konsoli i czujnie podniósł wzrok, patrząc w stronę przedpokoju. Gestem pokazał wciąż wsłuchującej się w Love will tear us apart Emmie, że ktoś przyszedł i pomaszerował do przedpokoju otworzyć.
Wrócił z depczącym mu po piętach swoim bliźniaczym bratem, Alexym. Emma od razu zdjęła słuchawki i jak się okazało, dobrze zrobiła -  chłopak w typowym dla siebie przypływie entuzjazmu porwał dziewczynę z kanapy, złapał i okręcił kilkukrotnie dookoła własnej osi. Emma pisnęła, zaskoczona, powodując u obydwóch braci atak zaraźliwego śmiechu.
- Część, rudzielcu. To gdzie ten pierścionek?
- Mam coś lepszego. – uśmiechnęła się dziewczyna, pokazując Alexy’emu wisiorek. Ten aż gwizdnął.
- Oryginalnie.
Armin dumnie oparł rękę o biodro.
- Tego się nie spodziewałeś.
- Przyznaję. – Alexy z zaangażowaniem podziwiał biżuterię, wiszącą na szyi Emmy. – Ale jestem też nieco rozczarowany. – dodał, rzucając bratu kwaśne spojrzenie – Myślałem, że w takich sytuacjach moja pomoc będzie dla ciebie czymś oczywistym.
- To miała być niespodzianka. Poza tym Emma jest zadowolona. Prawda?
- Prawda. – odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem, odruchowo chwytając naszyjnik w dłoń. – Spędzisz z nami wieczór, Alexy?
- Prawdę mówiąc, wpadłem, żeby porwać brata na miasto. – pogodny chłopak o bujnej, niebieskiej czuprynie uśmiechnął się rozbrajająco uśmiechem tak podobnym do tego, który często pojawiał się na twarzy Armina – Jeśli masz ochotę, to oczywiście możesz pójść z nami.
- Dzięki za propozycję, ale nie. Mam tu jeszcze trochę pracy. – sugestywnie wskazała leżącego na narożniku laptopa – Jutro powinnam oddać obrobione zdjęcia. Poza tym, chyba dawno się nie widzieliście. Nacieszcie się sobą.
- Kobieta anioł. – powiedział zachwycony Alexy – Obiecuję oddać go przed północą!
Emma uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Jasne.

          Rzecz jasna, nie wrócili przed północą. Ani przed pierwszą w nocy. Upewniwszy się jednak, że najwidoczniej po prostu nieźle się bawią w towarzystwie kolejnego znajomego ze szkoły, Emma postanowiła wcześniej pójść spać, nie czekając na Armina. Jednak godzinę później wciąż kręciła się w łóżku, nie mogąc zasnąć. W odpłynięciu w sen nie pozwalało regularne dudnienie, dochodzące zza ściany z szafą, prawdopodobnie od sąsiadów, którzy postanowili sobie urządzić imprezę. O drugiej trzydzieści dwie Emma poczuła wreszcie, że ma tego serdecznie dość. Wsunęła na nogi kapcie, zarzuciła na koszulkę nocną frotowy szlafrok i opuściła ciepłe schronienie. Kiedy wyszła na korytarz, na moment oślepił ją blask stuwatowej żarówki, która rozświetliła przestrzeń za sprawą wbudowanej fotokomórki. Przystanęła, lecz na korytarzu panowała kompletna cisza – ani śladu po dziwnym dudnieniu. Uznawszy, że sąsiedzi prawdopodobnie dali sobie spokój z hałasem wróciła do mieszkania, lecz w sypialni znowu powitał ją nieprzyjemny dźwięk.
Łup… łup… łup…
Oszaleć można.
Tym razem najzwyczajniej w świecie wściekła już kobieta wypadła na korytarz. Dziwny układ drzwi przeszkadzał w domyśleniu się, gdzie znajduje się apartament sąsiadów zza ściany. Najpierw próbowała się upewnić, przykładając ucho do drzwi, lecz odpowiadała jej cisza. Nikt też nie otwierał, gdy zapukała.
Na korytarzu cisza aż dzwoniła w uszach. Dopiero po chwili przerwało ją szczekanie psa na piętrze, najwyraźniej zaniepokojonego obecnością kobiety.
Emma poważnie zaczęła się zastanawiać, czy ma jakieś urojenia. Próbowała się otrzeźwić, szczypiąc się w przedramię. Sposób okazał się nieskuteczny. W sypialni wciąż rozlegało się łupanie.
Już podeszła do łóżka z zamiarem zabrania poduszki, koca i przeniesienia się na kanapę, gdy nagle ją olśniło.
To stary budynek, szafa stała tu od zawsze… czy to nie logiczne? Pewnie ekstrawagancki właściciel ukrył za nią przejście do innej części domu i stąd te dziwne dźwięki. Kiedyś takie dziwne pomysły były całkiem popularne.
Emma w pierwszym odruchu chciała przesunąć szafę, jednak ta ani drgnęła. Była faktycznie niebywale ciężka. Miała ochotę dać sobie spokój i zbadać to dziwne zjawisko razem z Arminem, ale jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiadał, że przejście wiedzie przez szafę. Otworzyła rzeźbione drzwi. Bingo. Tutaj dźwięk był dużo głośniejszy, ale zamiast łupania przypominał bardziej… brzęczenie.
- Hej! – krzyknęła, czując się beznadziejnie głupio. Gdyby teraz wszedł tutaj Armin i zobaczył, że krzyczy do środka szafy, w środku nocy… - Hej! Ciszej tam!
Odczekała kilka sekund, a kiedy nic się nie zmieniło, wsadziła do szafy głowę, próbując coś dostrzec w ciemności. Nic tam nie było. Wyciągnęła rękę, spodziewając się natrafić na tylną ścianę, lecz jej dłoń trafiła na pustkę. Szybko ją cofnęła, przestraszona. W tej samej chwili mogłaby przysiąc, że poczuła ciepły podmuch wiatru na skórze. Wszystko wskazywało na to, że miała rację i korytarz prowadził do innej części domu. Ale jakim cudem przejście było otwarte i nikt niczego nie zauważył? Może otworzył je jakiś przeciąg? Żałowała, że latarka leży w jakimś pudle, nie wiadomo gdzie. W pomieszczeniu było całkiem ciemno, jeśli nie liczyć słabego światła ulicznej latarni, wpadającego przez nieosłonięte niczym okna. Instalacja elektryczna wymagała renowacji, jednak elektryk miał się pojawić dopiero po weekendzie.
„Wejdę tylko trochę, żeby sprawdzić…” pomyślała i postąpiła krok w głąb szafy. Bez przerwy myślała o tym, jak głupio to wygląda z zewnątrz, a jakby tego było mało czuła klaustrofobiczne rozmiary przestrzeni w której się znalazła, gdy ze wszystkich stron otaczały ją ścianki szafy. Nagle natrafiła na coś. To była tylna ścianka, której nie wymacała wcześniej. Tutaj dźwięk rozchodził się w inny sposób i brzmiał… inaczej. Bardziej przypominał grę na instrumencie… Może skrzypce? Bardzo, bardzo odległe skrzypce. Postukała w ściankę niepewnie. Brzęczenie raptownie ustało.
Emma poczuła się jak idiotka, która w środku nocy wlazła do szafy. Pomyślała o Arminie, o jego łobuzerskim uśmiechu, gdy mu to opowie, a on wybuchnie radosnym śmiechem i oznajmi:
– Pożycz trochę tego towaru, bo jak słowo daję najlepsze zostawiasz dla siebie!
Uśmiechnęła się do własnej myśli.
Nagle drzwi szafy zatrzasnęły się za nią z hukiem, jakby ktoś pchnął je z całej siły od zewnątrz.
Emma znieruchomiała, przerażona. Ktoś wszedł do mieszkania i zamknął ją w szafie! Przez kilka minut siedziała tam całkiem nieruchomo, w zupełnej ciemności, starając się wyłowić jakieś dźwięki otoczenia, ale było kompletnie cicho. Nagle ją olśniło.
Armin wrócił do domu i zrobił jej dowcip.
W sumie nic dziwnego – w końcu siedziała w szafie. Sama pewnie zrobiłaby to samo.
Nagle rozbawiona pchnęła drzwi od środka myśląc, co powie narzeczonemu. Ustąpiły bez najmniejszego oporu.
Stanęła w drzwiach szafy. I znieruchomiała.
To nie była jej sypialnia.






2 komentarze:

  1. Jak zobaczyłam tę szafę, to sobie myślę "Opowieści z Narni, jak nic". Ale to chyba nie o to chodzi :D
    Pozdrawiam i czekam na następną część :)
    KiriRin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już po fakcie wpadłam na to, że tak to wygląda :D Prawda, nie to miałam na myśli, ale spostrzeżenie celne ;) Myślę, że po kilku rozdziałach wiele się wyjaśni ;d

      Usuń